![]()
W ostatnich tygodniach wokół rodziny pięcioraczków z Horyńca znów zrobiło się głośno. U Clarke’ów dzieją się niepokojące rzeczy – Dominika Clarke, matka dzieci, opublikowała serię emocjonalnych wpisów i nagrań, w których opowiedziała o skutkach fali hejtu, donosów i interwencji służb. Wielu internautów apeluje, by kobieta odpuściła internet i skupiła się na rodzinie.
Przypomnijmy, że 12 lutego 2023 roku, w jednym z krakowskich szpitali przyszły na świat pięcioraczki, co stało się nie tylko niezwykłym wydarzeniem dla ich rodziców, ale także wzbudziło ogromne zainteresowanie w całym kraju. Dominika Clarke, mieszkanka gminy Horyniec-Zdrój, i jej mąż Vincent powitali na świecie troje dziewczynek – Elizabeth, Evangeline i Ariannę oraz dwóch chłopców – Charlesa i Henry’ego. Radość z narodzin pięcioraczków mieszała się jednak ze smutkiem – najmłodszy z chłopców, Henry James, zmarł kilka dni po porodzie.
Kilka miesięcy później rodzina Clarke postanowiła zmienić swoje życie i wyprowadziła się z dużego domu w miejscowości Puchacze w gminie Horyniec-Zdrój do Tajlandii. Mama wieloraczków w mediach społecznościowych wyjaśniała, że wspólnie z mężem podjęli taką decyzję, ponieważ „nic ich tutaj nie trzymało”, a także z powodu braku wsparcia ze strony bliskich. Wyjazd do Azji miał być próbą odnalezienia harmonii i stworzenia spokojnego miejsca do wychowania dzieci.
Okazało się jednak, że życie w Tajlandii nie jest łatwe. Wkrótce po przeprowadzce rodzina zaczęła zmagać się z trudnościami finansowymi, które zmusiły ich do kilkukrotnej zmiany miejsca zamieszkania w ciągu kilku miesięcy. Obecnie Clarke’owie mieszkają w skromnym domu.
Dramatyczne wpisy w sieci
Kilka tygodni temu Dominika Clarke poinformowała, że otrzymała wiadomość z Biura Rzecznika Praw Dziecka. Jak relacjonowała, obawiała się wówczas, że instytucje z Polski mogą chcieć odebrać jej dzieci. Zaniepokojenie wzbudził mail z informacją o „potencjalnym zaniedbaniu w rodzinie”.
W emocjonalnym wpisie Dominika Clarke pisała o bezsilności wobec fali oskarżeń i donosów:
– „Wygrałaś – złamałaś mnie, a ja nie mam już siły walczyć. Udało ci się zniszczyć rodzinę – weź to zwycięstwo i bądź dumna. Pozostaje mi czekać, aż zabiorą dzieci, wrzucą je w system lepszej opieki niż prosty, radosny dom rodzinny” – napisała w mediach społecznościowych.

W kolejnym nagraniu matka pięcioraczków tłumaczyła, że donosy do instytucji państwowych mają realny wpływ na jej życie. – „Codzienne raporty, które ktoś tworzy za moimi plecami, to już nie jest hejt w internecie. To próby zniszczenia domu, który buduję własnymi rękami” – mówiła.
Później jednak okazało się, że treść wiadomości dotyczyła wyłącznie „szkodliwości internetu” i miały charakter informacyjny. .„Okazało się, że to wiadomość o szkodliwości internetu, wysłana w związku z licznymi donosami. Nie mam o to żalu. Każdy urząd musi reagować. Te dwa dni były trudne, ale też mnie wzmocniły” – napisała.
„Naloty policji” i kontrola rządowa
Sprawa jednak nie zakończyła się na tym etapie. W najnowszych wpisach Dominika Clarke poinformowała o kolejnych, niecodziennych wydarzeniach. Najpierw – jak relacjonowała – do ich domu miało przyjechać czterech funkcjonariuszy policji.
– „Wczoraj przekroczyliśmy nowy poziom absurdu: czterech policjantów w moim domu. Przeszukane pokoje, zdjęcia, filmy – wszystko po to, by znaleźć dowód na to, że ‘tam na pewno coś jest nie tak’. I co? I nic. Rzeczywistość okazała się zbyt normalna, zbyt szczęśliwa jak na potrzeby ich narracji” – napisała.

Następnego dnia, jak relacjonowała, sytuacja przybrała jeszcze bardziej zaskakujący obrót.
– „Wczoraj myślałam, że już nic więcej się nie wydarzy. A dziś do naszego domu przyjechała delegacja rządowa – około piętnastu osób: nauczyciel, lekarz, pielęgniarka, przedstawiciele instytucji. Kazali ustawić dzieci w rządku, robili zdjęcia, notatki, pytania, rozmowy, formalności. To był surrealistyczny dzień. Jak z powieści Kafki” – opisała Clarke.
Matka pięcioraczków podkreśliła, że wizyty te są wynikiem licznych donosów, które trafiają do polskich służb i instytucji za granicą. – „To efekt hejterskich komentarzy i fałszywych zgłoszeń. Nie życzę nikomu przechodzić przez coś takiego. Ale mimo wszystko – trzymamy się. Razem” – dodała.

Internauci: „Odłącz się od sieci”
Pod wpisami Dominiki Clarke pojawiło się tysiące komentarzy. Wielu użytkowników wyraża współczucie i wsparcie, jednak duża część komentujących apeluje o zmianę podejścia do mediów społecznościowych. Internauci radzą, by ograniczyła aktywność w sieci, przestała publikować nagrania z dziećmi i skupiła się na życiu rodzinnym.
Część komentujących zarzuca także, że dzieci nie mają odpowiednich warunków do życia, a sama matka dopuszcza się tzw. sharentingu – czyli nadmiernego udostępniania w internecie prywatnych treści dotyczących swoich dzieci, co może naruszać ich prywatność i narażać je na niechcianą uwagę. Według komentujących to właśnie publiczne pokazywanie codzienności stało się powodem fali hejtu, która dziś uderza w całą rodzinę Clarke’ów



A Tobie co do tego ? Żyj własnym życiem, a nie interesujesz się innymi.