fot. MBP Lubaczów
W Lubaczowie wyłoniono najlepszych znawców języka polskiego. 30 października odbyła się kolejna edycja konkursu o tytuł „Mistrza Ortografii Ziemi Lubaczowskiej”, podczas której uczestnicy zmierzyli się z wymagającym dyktandem w trzech kategoriach wiekowych.
Do rywalizacji przystąpiło 28 uczestników: 12 w kategorii do 25 lat, 12 w kategorii 26–50 lat oraz 4 osoby w grupie powyżej 50 lat. Nad prawidłowym przebiegiem zmagań czuwała komisja w składzie: Natalia Kopytko (przewodnicząca), Barbara Bednarczyk, Marek Chmiel oraz Katarzyna Pelc-Antonik.
W kategorii do 25 lat zwyciężył Igor Winiarz, a tuż za nim uplasował się Szymon Ługowski.
W grupie wiekowej 26–50 lat najlepszy okazał się Rafał Maciejko, drugie miejsce zajęła Wioleta Kociołek.
Wśród uczestników powyżej 50 roku życia pierwsze miejsce zdobyła Wiesława Olchowy, a miejsce drugie Renata Stefanik.
Wśród gości znaleźli się także laureaci z ubiegłego roku – Barbara Kubrak i Anna Sroka. Nagrody miały formę pieniężną i rzeczową. Konkurs został zrealizowany w ramach zadania dofinansowanego z budżetu Powiatu Lubaczowskiego.
Wydarzenie zorganizowało Stowarzyszenie Rozwoju Edukacji przy Liceum Ogólnokształcącym w Lubaczowie oraz Miejska Biblioteka Publiczna w Lubaczowie, pod honorowym patronatem Barbary Broź, Starosty Lubaczowskiego oraz Krzysztofa Szpyta, Burmistrza Miasta Lubaczowa.
Organizatorzy podkreślają, że wydarzenie cieszy się stałym zainteresowaniem i promuje dbałość o poprawność językową wśród mieszkańców powiatu lubaczowskiego. Kolejna edycja odbędzie się za rok.
Zobaczcie zdjęcia fot. MBP Lubaczów
Oto treść tegorocznego dyktanda:
Eksploracja wschodnich rubieży
Hipolit, obieżyświat z Kędzierzyna-Koźla, nieco znudził się wojażami po egzotycznych krajach i stwierdził, że czas lepiej poznać własny kraj. Doszedłszy do wniosku, że zupełnie nie zna południowo-wschodniego krańca Polski, wpadł na megapomysł. Postanowił wyruszyć na Roztocze – nieznane mu dotąd, choć zachwalane przez żwawego kuzyna z Chojnówki. Nazajutrz wziął urlop i niezwłocznie sporządził plan wycieczki. Niezrażony niepogodą, skrzętnie spakował bagaż, nie zapominając o nieprzemakalnym płaszczu i herbacie z hibiskusa. Rozochocony ruszył swoim dwuipółteltnim jaskrawozielonym hyundaiem w kierunku tajemniczej Hamerni. Do celu dotarł po zmierzchu. Zatrzymał się w niepozornej chacie z żerdzi i nieheblowanych desek. Była to urokliwa agroturystyka, którą znalazł na Airbnb.
Nazajutrz, wyspany i pełen zapału, wyruszył na Czartowe Pole, by zobaczyć ruiny papierni. Zachwycił się nieujarzmioną przyrodą, świeżym powietrzem, ale drażniły go nieprzyjazne komary. Rad nierad użył sprayu na intruzy i niewzruszony kontynuował wędrówkę. Znienacka nad jego głową coś zahurgotało i zacharchotało. Co nieco znał się na ornitologii, więc zrazu pomyślał, że to strzyżyk, jednakże była to jarzębatka. Zapatrzony w niebywały okaz, nie zauważył, jak ni stąd ni zowąd pojawiła się i czmychnęła obok niego płowożółta traszka.
Z Hamerni Hipolit udał się do Suśca, na Szumy na Tanwi, by ujrzeć słynne miniwodospady. Kiedy tak wędrował, wdychając aromaterapeutyczną woń jodeł, nieopodal Jelonka spotkał drużynę harcerską. Druh Gniewko z nieukrywaną pasją opowiedział mu o okolicy – arcyciekawych zjawiskach geologicznych, historii i miejscowych legendach. Kolejne dni minęły w mgnieniu oka. Globtroter eksplorował teren wypożyczonym rowerem, korzystając z tras Green Velo. Z nadzieją na spotkanie konika polskiego odwiedził między innymi Zwierzyniec. Tam wspiął się na Bukową Górę, skąd roztaczał się widok na Sochy. W Bondyrzu zjadł pyszną zupę rybną, a w Zamościu, jak zahipnotyzowany, wpatrywał się w manierystyczno-barokowe ormiańskie kamienice. Ostatniego dnia urlopu postanowił odwiedzić Podkarpacie, by na własne oczy zobaczyć cerkiew w Radrużu, którą rozsławił serial „1670”.
Hipolit nie zdołał oprzeć się urokowi Roztocza. Z niekłamanym zachwytem opisał wszystko w niechlujnie prowadzonym dzienniku. Pół zmartwiony, pół szczęśliwy musiał opuścić wschodnie rubieże Rzeczypospolitej i ruszyć w drogę powrotną, ale w głowie miał już plan na kolejną wyprawę, bo zaintrygowały go tajemnicze Dahany…


