Featured

Historia pałacu w Rudzie Różanieckiej. Część VII: Kobiety w pałacu

Wracamy do historii pałacu w Rudzie Różanieckiej. W siódmym odcinku naszej serii chcielibyśmy opowiedzieć Wam o kobietach, które mieszkały w pałacu.

"Nasze życie jest takim, jakim uczyniły je nasze myśli."
 – Marek Aureliusz

Dzięki współpracy z zastępcą dyrektora Domu Pomocy Społecznej w Rudzie Różanieckiej na naszym portalu możecie poznać historię pałacu w Rudzie RóżanieckiejDzięki współpracy z zastępcą dyrektora Domu Pomocy Społecznej w Rudzie Różanieckiej na naszym portalu możecie poznać historię pałacu w Rudzie Różanieckiej

Po dwóch odcinkach dodatkowych wracamy do historii pałacu w Rudzie Różanieckiej. Chociaż zgodnie z definicją, to co zostało opisane w dwóch ostatnich odcinkach też już jest historią, tyle tylko, że tą najnowszą. Tak naprawdę to ludzie tworzą historię swoją pasją, zaangażowaniem, a nierzadko i poświęceniem. Pałace, dwory czy choćby wielowiekowe drzewa są tylko lub aż, niemymi świadkami tej historii. Tylko połączenie zaangażowania człowieka i wytworu jego działalności sprawiają, że historia może być ciekawa, a czasami bywa też i tragiczna. To człowiek tworzy i kształtuje historię na każdym jej etapie.

Historię, którą dla państwa opisujemy, mamy śmiałość uważać za ciekawą. Potwierdzeniem tego niech będzie ostatnia statystyka poczytności artykułów, według niej dotychczasowe odcinki miały na portalu i na f-b ponad 26 000 odtworzeń. Każde z wyświetleń jest podziękowaniem dla osób, które zaangażowały swój czas, czasami i własne pieniądze po to, żeby stworzyć pewien projekt historyczny, który możemy co dwa tygodnie śledzić przy monitorze komputera. Wyjątkowo sympatyczne są chwile, kiedy ludzie dopytują mnie kim jest ta czy inna osoba, gdzie mieszka i czy to jest osoba spokrewniona z taką czy inną rodziną? Pytania te sugerują, że istnieje zaangażowanie emocjonalne z tekstem.

W ostatnim artykule o grupie teatralnej Rudniacy jest zdjęcie pracowników terapii i od jednej osoby otrzymałem pytanie czy siostra na zdjęciu jest… prawdziwa? Potwierdziłem, ale przez pewien moment nie zrozumiałem, skąd takie pytanie, żeby po chwili sobie przypomnieć, że w tekście jest zdanie, które mniej więcej brzmi w ten sposób, że ze względu na szczupłość kadr mieszkańcy i pracownicy przybierają różne stroje, żeby odegrać taką czy inną rolę. Są to wyjątkowo sympatyczne chwile, które tylko utwierdzają w przekonaniu, że decyzja o publikacji historii pałacu była słuszna.

Skoro pojawił się akcent dotyczący sióstr, a dzisiejszy odcinek brzmi „Kobiety w pałacu”, pozwolę sobie na kilka zdań w tym temacie. Siostry Zgromadzenia Św. Józefa w roku 1960 zaczęły tworzyć Dom Pomocy Społecznej w Rudzie Różanieckiej. Przez ponad 6 dekad odcisnęły trwałe piętno wśród społeczności lokalnej a przede wszystkim wśród mieszkańców i pracowników Domu. Piszę o tym fakcie w czasie przeszłym, ponieważ  w roku ubiegłym nasza ponad 60 letnia współpraca zakończyła się. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka, przede wszystkim dwie siostry: Siostra Maria Rojek - Psycholog i Siostra Zofia Spinek - Pielęgniarka, przeszły na emeryturę, Siostra Wioletta Klassa – Terapeutka, została oddelegowana do innego Ośrodka.  Ze względu na brak powołań w Zgromadzeniu nie było możliwości uzupełnienia składu osobowego, a to w konsekwencji doprowadziło do sytuacji, w której jesteśmy w chwili obecnej, tj zakończenie współpracy.

Pojawiające się głosy, że odczuwa się brak Sióstr, jest najlepszym komplementem i podsumowaniem naszej wieloletniej współpracy. Oficjalne podziękowania odbyły się w roku ubiegłym,  ale ze względu na krótką wzmiankę na ten temat, wrócę jeszcze raz do tych podziękowań i niech one zapiszą się na twardych dyskach w tysiącach komputerów, na których ten artykuł zostanie wyświetlony.

„Serce jest bogactwem, którego się nie sprzedaje, ani nie kupuje, ale które się ofiaruje”                          
Gustaw Flubert

"

Za życzliwą i przyjazną atmosferę współpracy, za wspieranie we wszystkich działaniach Domu.  Za poświęcenie i zaangażowanie każdego dnia. Życzymy sukcesów zawodowych i osobistych w nowym miejscu pracy oraz miłych wspomnień ze spędzonego wspólnie czasu.

Dyrekcja oraz koleżanki i koledzy
DPS Ruda Różaniecka


Zapraszamy do lektury:

Część VII: Kobiety w pałacu 

Żona barona, Maria Christina była córką Julii Leitkep i barona Alfreda Lederer urodziła się w 1881 roku. Maria była dobrą, powszechnie szanowaną paną. Żywo interesowała się sprawami służby. Sama też codziennie wyznaczała kucharzowi jadłospis na śniadania, obiady i kolacje. Niestety w 1930 roku zaczęła gwałtownie podupadać na zdrowiu. Zapadła decyzja wyjazdu do kliniki we Lwowie. Do płaczących córek powiedziała: ,,Ja jadę, ale już do Was nie wrócę ”.Faktycznie, diagnoza lekarzy we Lwowie nie była optymistyczna. Baron wiezie ją do kliniki we Wiedniu. Zmarła 9 września 1931 roku w wieku 50 lat, osierocając dwie córki. Brunhildę (powszechnie nazwaną Hildą) i Ingeborgę (Ingusię).

Śmierć baronowej wstrząsnęła nie tylko pałacem, ale całą wsią. Dla Wattmana był to dramat. W tempie wręcz ekspresowym przystąpiono do budowy grobowca na cmentarzu w Płazowie. Zwłoki pociągiem zostały przywiezione do Lubaczowa. Tu trumna włożona została do karocy ciągnionej przez cztery czarne konie. Już od Dolin aż do samego pałacu po obu stronach drogi utworzył się nieprzerwany szpaler ludzi. Zapadł zmierzch, gdy karoca dotarła na Doliny. Przejazdowi zmarłej towarzyszyły palące się pochodnie i żałobne śpiewy. Widok stłoczonych po obu stronach ludzi, niemalże jedna i druga ściana ognia i karoca z trumną robiły ogromne wrażenie, które obecnym wryła się w pamięć na całe życie. Śmierć matki okrutnie przeżywały córki i długo nie mogły się otrząsnąć po jej stracie. Każdemu przyjazdowi barona na nabożeństwa do Płazowa towarzyszyły wizyty na grobie żony.

Zdjęcie pomnika na grobowcu w Płazowie z dokładną datą zgonu baronowej 19 wrzesień 1931 rok.
Zdjęcie pomnika na grobowcu w Płazowie z dokładną datą zgonu baronowej 19 wrzesień 1931 rok.

W przeciwieństwie do córek, Baron dość szybko otrząsnął się z dramatu. W Wiedniu zapoznał wdowę Karolinę Werner, mającą syna Karla z którą zamierzał się ożenić. Ślubu kościelnego jednak nie mógł uzyskać. Żyli więc - jak się wówczas mówiło – na wiarę. Do proboszcza w Płazowie, który o to do Barona miał pretensje, miał powiedzieć: - To moja sprawa! Na co ksiądz odrzekł: - Tak moja jak i Twoja!


Hugo Wattman i Karolina Werner  

Pani Ligocka to szara eminencja w pałacu, bo tak mówiono o niej. Była bardzo lubiana wśród służby, ale przede wszystkim cieszyła się  dużym autorytetem wśród mieszkańców Rudy. Starsza pani, ubierająca się zawsze na czarno dostarczała żywność, która zostawała w pałacu i rozdawała wśród biednych. To samo czyniła z odzieżą, która w pałacu nie była już potrzebna. Takim wyjściom poza pałac towarzyszył jej zawsze mały biały piesek. Ciekawe jest również pochodzenie tej pani. Pochodziła spod Krakowa a nazwisko panieńskie to Turnau. Jak udało się nam ustalić należała do rodziny znanego dziś artysty Grzegorza Turnaua.

Dziewczynki (Inga i Hilda), chociaż nie chodziły do szkoły, otrzymały staranne wykształcenie. Guwernerzy (nauczyciele), których było kilku, uczyli języków obcych, przedmiotów humanistycznych i matematyczno  - przyrodniczych. Ich nauka obejmowała program szkoły podstawowej, a później gimnazjum. Każda z córek miała własną pokojówkę. Pełniły one rolę fryzjerek i kosmetyczek. Życie dziewcząt przebiegało w ścisłej izolacji od wsi. One tylko w pałacu miały swoje towarzystwo, z którym spędzały wolny czas. Czas mijał, oprócz nauki, na wyjazdach do Lwowa, Wiednia, przyjęciach, balach oraz częstych przejażdżkach konnych, w których szczególnie gustowały. Ubrane w białe bluzeczki, obcisłe spodnie i czarne buty przemykały często to ulicami, to gościńcem wiodącym poza Rudę, a nawet polnymi, leśnymi ścieżkami.

- Kolejne dwa odcinki będą autorstwa Pana Andre Szczerby. Najbliższy, za dwa tygodnie będzie o Władysławie Ważnym, polskim oficerze pseudonim „Tygrys” urodzonym w Rudzie Różanieckiej w roku 1908, przypisanym do elitarnej grupy „Cichociemni”.  Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że ten artykuł powinien przeczytać każdy mieszkaniec powiatu lubaczowskiego. - zapowiada Wiesław Kudyba 

1000 Pozostało znaków